O TYM JAK IMIĘ CZASEM DETERMINUJE NASZE ŻYCIE 😉

Witam,

mam zaszczyt przedstawić niesamowitego małego pieska o imieniu LUCKY, który trafił do mojego gabinetu w połowie sierpnia.

DANE : pies „Lucky”, Jack Russell terrier, wiek: 8 lat, maść: tricolor, dość „charakterny”

Po szczegółowym badaniu okazało się, że pacjent jest w bardzo ciężkim stanie. Z wywiadu wiadomo było że od ok 2 tygodni obrys jego powłok brzusznych zaczął się delikatnie powiększać. Od około 3 dni przed wizytą w gabinecie, jego stan się szybko pogarszał. Pies robił się przeraźliwie blady. W badaniu USG zrobionym w innej lecznicy stwierdzono płyn w jamie brzusznej oraz prawdopodobnie nowotwór.

Jego badanie morfologiczne powtarzałam 3 razy żeby mieć 100% pewność co do wyników.

Wszystkie były identycznie złe ( RBC 1,52 T/l     HGB 3,5 g/dl      HCT 12 %      LEU 27 G/l )

Nie było wątpliwości co do tego że pies się skrwawia, i cokolwiek było w jamie brzusznej zaczęło pękać. Nie było zbyt wiele czasu do namysłu, liczyła się każda godzina.

Oczywiste było to, że w trakcie jakiejkolwiek interwencji chirurgicznej pacjent może nie przeżyć, lub może się nie wybudzić z narkozy.

Ale czasami chęć życia i wewnętrzna siła walki pacjenta sprawiają, że niemożliwe staje się możliwym. Poza tym, ogólny stan pieska i ogromna determinacja wspaniałego właściciela nie pozwoliły mi na nic innego jak tylko podjąć ryzyko i zawalczyć o jego życie.

Jeszcze tego samego dnia Lucky był operowany. Po otwarciu jamy brzusznej wydobył się około litr krwistego płynu. Okazało się, iż cześć płata wątroby była zmieniona nowotworowo, i musiała zostać usunięta. Na szczęście reszta narządów była bez zmian.

Po zabiegu Lucky się wybudził, chociaż był bardzo osłabiony operacją.

Następnego dnia z rana, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, pacjent wszedł o własnych siłach do gabinetu. Otrzymał on niezbędną transfuzję krwi i wszyscy drżeliśmy w obawie o jego dalsze zdrowie, gdyż pierwsza doba po operacji jest najbardziej newralgicznym okresem.

Od tego momentu, z dnia na dzień Lucky robił się coraz silniejszy, jego skóra wreszcie nabierała pięknego różowego koloru a on sam zaczął nawet pokazywać swój charakterek 🙂

Krew powoli się regenerowała, a wyniki poprawiały.

Minęły ponad trzy tygodnie od zabiegu, pacjent waży kilogram mniej ale żyje i ma się bardzo dobrze.

 

PS :

Każdy przypadek jest inny, każdy nas czegoś uczy.

Też miałam chwile zwątpienia, ale LUCKY nauczył mnie, że nie wolno się poddawać. Za to mu bardzo dziękuję:)

A jeśli chodzi o jego imię to uważam, że jest prawdziwym SZCZĘŚCIARZEM będąc członkiem takiego stada, które nie opuszcza swoich najbliższych i walczy do samego końca.

img_4306  img_5051  img_6939